O Naszych Moissanitach
COLWAY założyli w 2004 roku Maurycy Turek i Jarosław Zych. czytaj więcej o sylwetkach twórców (w przygotowaniu)
Firma ta powstała z pasji i zawsze szukała Pasjonatów – a tacy zawsze lgnęli do COLWAY. Zaczęło się, właśnie w 2004 roku, od stworzenia skutecznego sposobu wykreowania popytu na jeden z najciekawszych kosmetyków w historii świata – 100% naturalny żel tworzony przez 3-helikalne molekuły kolagenu, izolowane bezpośrednio ze skór rybich metodą wynalezioną i opatentowaną w Polsce czytaj więcej (w przygotowaniu) – którego nikt wcześniej nie potrafił zagospodarować merkantylnie, bo nikt też nie wierzył wówczas w rzecz przeczącą nauce, istnienie aktywnych biologicznie i zdolnych przenikać przez naskórek form kolagenu.
W latach późniejszych drogi COLWAY zeszły się jeszcze nie jeden raz z ludźmi rozmaitych pasji, którzy dokonywali wynalazków równie doniosłych, co niedocenianych. Opracowywali nieznane wcześniej formuły substancji lub technologie łączenia składników dotąd nie łączonych. Odkrywali też sposoby wytwarzania czegoś znakomicie efektywniej, bądź po wielokroć taniej niż potrafiono to robić na świecie. Pasjonatami „odkrywanymi” przez COLWAY byli najczęściej Polacy. Jednym z przykładów jest dr Krzysztof Słoń, który popchnął do przodu historię podboju Kosmosu, a nie ma nawet notki w Wikipedii… czytaj więcej (w przygotowaniu)
Historia pochodzenia tych konkretnie moissanitów, jakie użytkownicy Kremu Niebieski Diament znajdować będą coraz częściej w masie tego kosmetyku, wpisuje się modelowo wręcz w historię COLWAY, obfitującą w zdarzenia, które żyją dzięki temu, że stały się legendami marketingowymi. Legendy tym przecież różnią się od bajek, iż zawsze rodzą się na kanwie czegoś, co miało miejsce naprawdę…
„Zawsze przecież jest tak, że gdy istnieje coś, co śmiało można nazwać cudownym, to znajdą się ludzie, którzy nie pogodzą się z tym, by zostało nam to odebrane”.Isaac Finger (berliński jubiler, którego Jarosław Zych, twórca COLWAY- nazywa swoim Nauczycielem) Patent US 5723391 A zgłoszony przez Charlesa Huntera i Dirca Verbiesta, który dzięki zmyślnym 17-tu zastrzeżeniom praktycznie zamknął na 20 lat komukolwiek, chcącemu tworzyć moissanity jeszcze lepsze, jeszcze twardsze i piękniejsze niż potrafił Cree Research Inc – drogę do tego, bez posądzenia o plagiat – wygasł 30 października 2016 roku. Większość praw ochronnych, znanych jako patenty na „moissanity Charlesa i Colvarda” wygasa w latach 2017/2018. Krajobraz po bitwie wygląda obecnie tak, że tworzenie struktur moissanitów, jeszcze bardziej zbliżających się twardością w skali Mohsa do diamentów i jeszcze bardziej dystansujących je w wielu innych cechach, wydaje się pozbawione sensu… Jako że jednak Pasja nie rozumie pojęcia: bez sensu – są też zakochani w kryształkach węgliku krzemu, którzy stworzyli klejnoty, jakich jeszcze świat nie widział… Moissanity, zupełnie absurdalnie, ale dość powszechnie postrzegane są jako „imitacje” lub podróbki diamentów. Jakby „lepsze” cyrkonie lub kryształy Swarovskiego. Ewentualnie jako „coś” pomiędzy karborundem a diamentem, ale przynależące raczej do minerałów przemysłowych niż kamieni szlachetnych. Bezwzględne prawa marketingu stanęły ponad chemią, fizyką, optyką, gemmologią, estetyką i po prostu prawdą, która jest w definicji klasycznej zgodnością słów i myśli z rzeczywistością, a nie zgodnością z interesami kogokolwiek. Takim stał się jednak współczesny świat. Zawsze przecież jest tak, że gdy istnieje coś, co śmiało można nazwać cudownym, to znajdą się ludzie, którzy nie pogodzą się z tym, by zostało nam to odebrane. Więc oczywiście tacy ludzie się znaleźli i od dnia, kiedy nikt ich za to nie może pozwać, realnie syntezują coraz doskonalsze moissanity. Robią to, bo się w nich zakochali. Już latem 2017 roku pozyskali kamienie, których istnienie nakazuje zweryfikować publikowane dotąd dane na temat dyspersji i załamania światła, a przede wszystkim twardości przepięknie dających się oszlifować monokryształków węglika krzemu… Są to ludzie niezwykli. Moissanity stały się dla nich wszystkim i wiedzą o nich wszystko, czyli także rzeczy, o których jeszcze branża jubilerska nie ma pojęcia. Przez lata rozwijania tej wiedzy w ukryciu posiedli np. sekret ustawiania linii szlifowania moissanitów nierównoległe do siebie na sąsiednich fasetkach i doskonałego upodobniania połysku rondysty do typowego dla szlifu brylantowego diamentów. A także umiejętność idealnego zamaskowania tzw. dwójłomności oszlifowanego moissanita, która odróżnia go od brylantu pod lupą doświadczonego gemmologa. Potrafią nadawać swoim kryształom węgliku krzemu niewiarygodnie realistyczne iluzje inkluzji, jakich nigdy żaden rzeczoznawca świata nie widział występujących gdzie indziej niż w diamentach. Potrafią od niedawna wykrystalizować kamienie o twardości nie 9,2 – 9,4 jakie poznał świat w okresie monopolu układu Cree Research Inc – Charles & Clovard – K&G, lecz 9.69 – 9,72 w skali Mohsa! Kiedy się bawią w najlepsze, to tworzą kamienie o niestosowanych już dawno „szlifach historycznych”: